Często znajomi w Polsce mnie pytają jak to jest żyć tam? Jak Ty się tam odnajdujesz, tam wszystko inaczej, inny język, kultura, ludzie…
Tak, jest inaczej, ale to nie znaczy gorzej. Jest inaczej niż w Polsce, takiej jaka ja znam.
I akurat to co mi pierwsze przychodzi do głowy. Pamiętam jak przyjechałam tutaj kiedyś, żeby podszlifowac mój angielski przed egzaminem na uczelni w Polsce. Chodziłam do szkoły i łapałam też się różnych prac, aby przeżyć tutaj te parę miesięcy. Co najbardziej utkwiło mi w pamięci i dotąd to pamiętam, to widok pani w średnim wieku w wałkach na głowie, kapciach, parodniowym dresie, stojącej w supermarkecie do kasy z gazeta i czymś tam jeszcze w koszyku. Pamiętam, że pojęcie „gapic się jak sroka w gnat” było dokładnie wypisz, wymaluj tym co sobą przedstawialam. I to olśnienie, że tak może być, że tak jest ok, i że nikogo to nie obchodzi!
Mam to teraz na codzień, kiedy odprowadzam dziecko do przedszkola, sąsiadującego z dość dużą szkołą. To jest akceptowalne i ok, że my matki się nie wyrabiamy zawsze z rana, wiec jest sporo matek rozczochranych wręcz, czy z mokrym wciąż włosami, zdarzają się mamy w kapciach…
Zdarzają się dni, że budzimy się po czasie, że dziecko wolno je, że mamy gorszy dzień albo nam się poprostu nic nie chce i to też jest ok….
proszę o numer telefonu tego macho z pierwszego zdjecia
PolubieniePolubienie