Czy Polacy na emigracji wciąż tęsknią za Polską? Coraz mniej…

£odŸ, 18.09.2014. Kibice reprezentacji Polski podczas meczu z Rosj¹ w grupie H mistrzostw œwiata siatkarzy w £odzi, 18 bm. (jkm) PAP/Grzegorz Micha³owski

Statystyki mówią, że około 30% Polakow nie radzi sobie na emigracji z powodu tęsknoty za rodzina, znajomymi, za znanym i wracają. Potem jednak cześć z nich wyjeżdża z powrotem…

Jak długo jest ciężko na początku? Rok, 2 lata, kiedy budzimy się każdego ranka i wciąż musimy się dobudzić aby przypomnieć sobie szybko gdzie jesteśmy. Wyglądamy za okno i świat jest jednak obcy. Wychodzimy na ulicę i ludzie mówią w nie naszym języku, ale już ich bardzo dobrze rozumiemy.

Kupujemy chleb i zapach wciąż jest inny. Jak długo szukałam w Anglii sensownego chleba, chyba ponad rok… I właściwie już nie wiem czy tak poprostu przyzwyczaiłam się do tego, który lubię teraz czy jednak ten zapach mi przypomina polski chleb w domu. Wciąż kiedy jestem w Polsce, to zawsze wącham polski chleb. I potem pamiętam zapachy. Smaki. Tak mam…

Przez pierwszy rok wydałam fortunę na telefony. Do przyjaciół. Żeby usłyszeć ich głos, żeby uśmierzyć to, że tęskniłam i to aż bolało. Bez ich wsparcia, nie wiem jak by było…. Tego im nigdy nie zapomnę, głaskania mojej głowy przez telefon. Okazało się, że jednak po tylu latach, te przyjaźnie się zmieniły. Części z nich już nie ma, część z nich jest zupełnie inna. Jest mi z tym coraz łatwiej. Powoli godzę się na to.

Każdy powrót do Polski to była taka radość. Leciałam tam jak na skrzydłach. Nie mogłam się doczekać, liczyłam tygodnie, potem dni… I wdychałam to powietrze w Polsce. I wszystkich odwiedzałam, zawsze mnóstwo prezentów, zawsze było strasznie fajnie. Na początku. Potem to wszystko się rozmyło. Próbowałam to kleić, naprawiać, udawać, że się nic nie zmieniło. Nie chciałam aby było inaczej. Chociaż sama wsiąkałam powoli w mój nowy świat, w moje nowe życie. Ale za wszelką cenę chciałam mieć oba. Trzymać dwie sroki za ogon. Bo myślałam, że się da.

Powoli dochodzi do nas, że się nie da. Ze wszystko się zmienia. Tęsknimy za pewna iluzją, której nie ma. Tęsknimy za wyobrażeniem.

Jest tylko jedna rzecz, która się nie zmienia. Że wciąż tak samo, może nawet jeszcze bardziej tęsknię za swoimi rodzicami. Nie mają mnie na wyciągnięcie ręki, ja nie mam ich. Za każdym razem uderza mnie jak bardziej białe są włosy mojego Taty i jak zmienia się twarz mojej Mamy.  

Wciąż kocham jeździć do Polski, teraz przywożę tam moje dziecko. Aby poznało kraj swojej matki, swoich przodków. To są jego korzenie. Ich część. Bo jego kraj jest już tam gdzie się urodził. Teraz moje wizyty w Polsce są inne. Jestem bardziej koneserem drobiazgów, okruchów. Tym bardziej, że Polska się zmienia. Ja też trochę inaczej ten mój kraj pamiętam. Inaczej go widzę. Juz nie mam w sobie takiej zachłanność kiedy tam jestem. Na wszystko… To minęło…

Także zmienia się to jak za tym moim „domem” tęsknię. To już tak nie boli. Już nie tęsknię za wszystkim tak „po całości”. To jest teraz mnóstwo niby małych rzeczy. Mnóstwo obrazów ludzi, miejsc, zapachów. Nie wiedziałam, że tyle siedzi w mojej pamięci, tyle pieczołowicie przechowywanych wspomnień. Za tym tęsknię teraz, za tym co się już nie powtórzy, za tym co nie wróci.

Wciąż wracam do Polski po nowe tęsknoty. Ale już inaczej…

Autor

Mama z prądem i pod prąd

Nazywam się Sylwia. Jestem, czy też inaczej, wciąż uczę się być kobietą, żoną, matką. Wychodzi mi to różnie. Mieszkam juz szmat czasu na Zielonej Wyspie. Tak to się ułożyło, nie planowałam tego tak, ale to życie rozdaje karty... Więc jestem też cudzoziemką...

42 myśli na temat “Czy Polacy na emigracji wciąż tęsknią za Polską? Coraz mniej…”

  1. Ja chyba od początku nie tęskniłam jakoś bardzo. Jestem typem człowieka,który lubi żyć w ruchu i uwielbia zmiany. Odkrywam i napawam się wszelkimi nowościami, kulturą, smakami, obyczajami….
    Tęsknie za rodziną. I to nie tak, że nie kocham Polski. Kocham, jestem patriotką, uczę dzieci polskiej mowy, Blee chodzi do polskiej szkoły, ale tęsknoty w tym nie ma. Znamjednak osoby, które we Francji żyją od kilkunastu lat i ciągle tylko szukają sposobu na wyjazd do Polski, którym rodzina przesyła co miesiąc ogromne paczki, bo tutejszego jedzenia nie uznają… to musi być dla nich strasznie ciężkie… takie życie jedną nogą tu, jedną tam…

    Polubione przez 2 ludzi

  2. Też tęsknię za Polską, choć minęły trzy lata jak mieszkam w Niemczech. Bolą mnie najbardziej wizyty u rodziny/znajomych, których pamiętam sprzed trzech lat. Innych, mniej zachłannych, oburzonych na to że nam się powodzi. I na nic są zbędne tłumaczenia, że z nieba nie leci i też zarabiamy, pracujemy, mamy opłaty i obowiązki. Mimo, że tam już nie mam swojego kąta, lubię wracać do ludzi, którzy mnie rozumieją i nie zmienili się. Więc tęsknię „za tym co się już nie powtórzy”, za bliskimi, za wspomnieniami i starymi wyobrażeniami ojczyzny.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Jestem na emigracji rok, ciezki i zmudny przez pierwsze kilka miesiecy nie mialam czasu tesknic za ojczyzna, skupiona na dawaniu sobie rady tutaj. W kraju zostawilam mame, siostre i jej dzieci niedawno bylam u nich teraz oni przyjezdzaja do mnie. Trudno nazwac tesknota te chec powrotu, na emigracje zabralam ze soba wszystko co kocham czyli moje dzieci a reszte kochnych osob niedlugo bede goscic u siebie moze tylko przez tydzien ale bardzo intensywnie, nadal sniá mi sie polskie miejsca ale zawsze bylam powsinoga zawsze gdzies w drodze. Wczoraj powiadomilam syna ze kilka lat byc moze przeniesiemy sie do innej miejscowosci, oburzyl sie szkoda mi dzieciakow ale sa juz prawie dorosle beda mogly wybrac czy chca jak matka wedowac po swiecie czy osiada w jednym miejscu. Nie umiem wrosnac w jeden swiat moze ze mna jest cos nie tak.

    Polubienie

  4. Mhmm smak polskiego chleba. Czy będąc na emigracji można znaleźć jakikolwiek zamiennik? Po niespełna 3 latach od wyjazdu z kraju nauczyłam się już, że są rzeczy, do których przyzwyczajamy się z czasem, jak pogoda, jedzenie, obcy język, odmienny styl życia obcokrajowców. Są też takie, które zawsze pozostaną nam obce jak np. odmienna mentalność ludzi. Znajomości zawierane w obcym kraju, są jakieś takie zupełne inne. Najbardziej dotkliwy jest brak bliskich.
    P.S. Wpadłam na chwilę, przypadkiem, ale coś czuję, że zostanę na dłużej 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. czesc, ciekawie piszesz, napewno ciekawa z ciebie osobka, ja juz 9 lat w Anglii i jest calkiem niezle, mam 31 lat, za Polska juz tez tak mocno nie tesknnie, bardziej za rodzicami ktorych mozna by bylo czesciej odwiedzac. tak mnie zainteresowalas i pomyslalem ze warto napisac, zostawie moj namiar na maila suchyopole@interia.pl, napisz a bedzie mi milo, pozdrawiam piotrek

      Polubione przez 1 osoba

  5. ja po wielu latach na zielonej nie teskinie. Ale ja od poczatku nie tesknilam. Mysle ze to w duzej mierze zalezy od powodu wyjazdu. Ja wyjechalam dla przygody do kraju ktorego mieszkancow dobrze znalam. Wyjechalam bo chcialam, zostawiajac dobra prace w Polsce. Wyjechałam na rok, ale tak mi sie spodobalo ze minelo juz mi tu sporo lat. Poza tym, ja zawsze duzo podrozowalam, bylam mega aktywna i mialam na peczki znajomych i przyjaciol, ktorymi sie otaczalam wszedzie gdzie sie pojawilam. A tych najblizszych przyjaciol i rodzine to wystarcza mi ze spotykam raz na kilka miesiecy. Moze ciut rzadziej niz kiedys ale wystarcza 🙂

    Polubienie

  6. Bardzo fajnie się to czyta… ja jestem jeszcze przed 2 rokiem na emigracji ale już się przyzwyczaiłem. Faktycznie najbardziej boli brak obecności Rodziców… reszta jest „do przejścia”. Wszystko w jakimś stopniu można zastąpić 😉

    Polubione przez 1 osoba

  7. Prawie trzy lata w Niemczech i brak zesknoty za Pl. Mam tu swoich najblizszych 2 synow i meza i to dla nich tu jestem. Zyje sie tu latwiej, bo mozna godnie zyc. W pl mimo ze studiowalam, nie osiagnelabym tego co tu. Wiec dlaczego mam tesknic? Szkoda tylko ze reszta mojej rodziny nie moze miec tak jak ja…

    Polubienie

  8. Witajcie, ja juz 10 lat zyje w Niemczech. Wiadomo, ze sie teskni ale tez kiedy za dlugo jestem w Polsce, chce juz wrocic do „domu”. Czy to nie jest tak, ze idealizujemy to czego nie mamy…?

    Polubienie

  9. 10 lat w Anglii. Tu jest moj dom,dzieci,maz,psy,zieciowie. Tesknie czasem za polskim lasem i grzybobraniem. Poza tym …wszystko co kocham mam tu. Lubie swoja dzielnice,prace,mam ukochane miejsca . Zawsze mnie ciagnie gdzies. Jak podliczylam to wyszlo 11 przeprowadzek. I mam dalej ochote pojechac w nieznane. Moze Francja moze Hiszpania. Uwielbiam takie zaczynanie od nowa…

    Polubione przez 1 osoba

  10. Ponad 11 lat w UK, ale nadal tęsknię za Polską. W UK rozpadło mi się małżeństwo, rozpadła rodzina, sprzedałem w Polsce dom to życie zacząłem po raz kolejny od nowa. Zawsze będę tęsknił za Polską, tam są moi rodzice, siostra, bliscy. Ale nie wyobrażam sobie powrotu do ojczyzny, szukania tam pracy, uczenia się tam życia od nowa, przyzwyczajania do wszystkiego jeszcze raz.

    Polubione przez 1 osoba

  11. Mieszkam poza granicami ojczyzny juz 11 lat. Tesknota byla na poczatku, za rodzina, znajomymi, jedzeniem, wigilia u babci, taki troche stereotyp. Z latami ta tesknota mi przeszla. Moje nastawienie do zycia sie zmienilo, a moich bliskich i znajomych mentalnosc pozostala ta sama. Odleglosc pozwolila mi spojrzec na kraj z troche innej perspektywy, zobaczylam wiele wad, zazdrosci i braku zrozumienia dla innosci. Moja dewiza zyciowa jest „zyj i pozwol zyc innym”; staram sie ludzi nie oceniac, nie gardzic innymi ze wzgledu na inny kolor skory, wyznanie, orientacje seksualna. Tym bardziej boli mnie to, ze w naszym kraju sa to nadal tematy konyrowersyjne i dominuje jezyk nienawisci.
    Jednak jest wiele rzeczy za ktorymi tesknie tak zwyczajnie: za lakami i polami, za polskim lasem, latem. Tesknie za rodzicami, za tym, ze nie moge ich widziec kiedy chce, ze moje dzieci nie moga byc u swoich dziadkow czesciej. Tesknie za polskimi weselami, ktorych kiedys nienawidzilam. Tesknie za polskim grillowaniem ze znajomymi. Tesknie ale nie rozpaczam. To nie jest tesknota rozrywajaca mi dusze. Wiem, ze moja emigracja byla wyborem a nie przymusem. Staram sie zyc szczesliwie tu gdzie jestem, bez poczucia krzywdy.

    Polubione przez 1 osoba

  12. Super wszystko opisujesz..;) jestem w UK juz 9 lat i w dalszym ciągu bardzo ale to bardzo tęsknie do Polski..;( mino ze przyjechałam tu z mężem i synem a miedzy czasie urodził nam się tu drugi syn, dalej nie czujemy się tu jak w „domu”…;( pozdrawiam cieplutko☺️

    Polubione przez 1 osoba

  13. Ja mam 34 lata wyjechałem do Niemiec mając 16 lat do Pl jezdze 4 razy do roku bo wiecej niema czasu na to Polska sie zmieniła bardzo i bardzo za nią tęsknie jeszcze 2 lata i wracam na stałe co chciałem osiągnąłem na godne życie na stare lata tez bedzie czego chcieć wiecej tylko zdrowia

    Polubione przez 1 osoba

  14. Hej mam 42 lata.Mieszkam juz 20 lat zagranica.Tesknota jest ale mija za krajem zawsze bedzie za bliskimi ktorych tam w kraju za soba zostawilismy.Patrzac z perspektywy czasu na polske nie widze juz mojego kraju stal mi sie obcy,jak ten do ktorego kiedys wyjechalam ale on stal sie moim domem.Ten obcy kraj dal mi to czego nigdy nie otrzymalam w ojczyznie dom milosc dzieci i dobry byt .Kazdy musi czuc w sercu gdzie jest jego miejsce ,rozumiem tych co wrocili bo tesknota ich zrzerala ale kazdy z nas wybiera co dla nigo jest wazne.Ja juz tu wroslam odcielam pepowine ale tesknota za rodzicami jest naprawde gleboka.pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

  15. A ja od 3 lat w UK . W wieku 47 lat zaczęlam wszystko od nowa i jestem dumna , dalam radę, włącznie z nauka języka na starość . I mimo ze w Polsce pracowalam wiele lat, nie mialam tego co tutaj mam po 3 latach. Moje serce jest jednak rozdarte, Tak jak ktos powiedzial dzieci, rodzina. Jeden syn mieszka tutaj, drugi zostal w Polsce. Tak jak powiedzialam rozdarcie , chcialabym i tutaj i tam ale niestety tak sie nie da. Ale najgorsza jest tęsknota, niekiedy zupelnie blache rzeczy wywolują wspomnienia , tęsknoty. Ostatniej jesieni pozlam na spacer do lasy i wiecie poczulam zapach grzybów. Taki sam jak w Polsce, taki sam jak jak bedąc dzieckiem chodzilam z tatą do lasu na grzyby. Ja mysle że tak naprawdę tęsknota nigdy nie mija i Święta takie inne , nie Polskie. Może inaczej przyjmują emigrację mlodzi ludzie, którzy zaczynają dorosłość, a inaczej ludzie w moim wieku. Myślę jednak ze moj wybor byl dobry i nie zaluję ze tutaj jestem. Mam nadzieje, ze pewnego dnia moj drugi syn zostanie tutaj na stale . Pozdrawiam wszytkich moich ziomków. Wesołych Świąt Wielkanocnych !!!!!

    Polubione przez 1 osoba

  16. Za pare dni minie 5,5 roku odkad mieszkam w Anglii. Nigdy nie pokocham tego kraju. Jestem tu, bo tak ulozylo sie moje zycie, ale moje serce jest w Polsce. Chyba nie nadaje sie na emigracje. Nie interesuje mnie nic, co dotyczy Anglii. W Polsce sa inne kolory, inne zapachy… . Tesknie bardzo za moja Ojczyzna. Moze napisze ktos do mnie, kto czuje to samo. Moze bedzie latwiej…..

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja po 20 latach nie pokochałam kraju w którym przebywam ,,tęsknie za PL.Mam tak samo ,moje serce jest w PL,,,Tak ,,tam są inne kolory ,inne zapachy .Tu jest wszystko obce,,,im dłuzej tu jestem ,tym bardziej wszystko obce.Patrze na tych ludzi ,,i zastanawiam sie co ja tu robie?To nie jest mój kraj ,nigdy nie bedzie.Świeta sa inne ,chleb smakuje inaczej ,,,i ten jezyk ,,,inny obcy ,,znam go dobrze a jednak w swoim rozmawia mi sie najlepiej.

      Polubione przez 1 osoba

    2. Pięknie napisane…podobnie jak ja nigdy nie pokocham Berlina i Niemiec. Moje serce też jest w Polsce- w ukochanym Kołobrzegu, gdzie oddycham morską bryzą a nie spalinami. Stwierdziłem, że chyba też nie nadaję się na emigrację, bo lepiej mieć chyba mniej a być szczęśliwym niż mieć dużo i być nieszczęśliwym. W życiu ciągle nam czegoś brakuje, im dalej w lata, to przeszłość coraz bardziej boli. Mnie też nie interesuje to, co dotyczy Niemiec. Mam tak, że jestem sam na emigracji Ciężko mi znaleźć drugą połówkę życia. Polska nie jest śmierdząca, ma faktycznie inne kolory… To coś innego. W Berlinie śmierdzi kanalizacja, panuje zaduch, zero przewiewu- czuję się gorzej niż w Kołobrzegu- każdy dzień to zmęczenie, obcość. Wolałbym wrócić nawet za mniejszą pensję do rodzinnego miasta. Mam tu mieszkanie i przy odrobinie kreatywności myślę, że dałbym radę dorobić sobie na tyle, żeby w miarę żyć godnie nie za 1200-1400 PLN, tylko więcej. Tu jest lepsze miasto, lepsza jakość życia. Pojawia się tam oprócz tęsknoty spore cierpienie psychiczne. Ciężko normalnie tu stawiać czoła monotonnej schematyczności życia, pracy od 14.00 do 22.00, gdzie dostaje się tylko dwa dni wolnego a życie zaczyna nabierać schematu od spania do roboty. Gdzie czas na własne życie, prywatność, poznanie się, spotkania z przyjaciółmi???? Nie ma i to jet ta cena tych 200-300 EURO, które dostajemy więcej niż w Polsce a co ze zdrowiem, życiem, spokojem, kontaktem i obcowaniem z czystą naturą, bliskimi? Czas nas okrada- niestety. Ja tęsknię też za tym, co już jest teraz przeszłością- nie mam czasu iść na grzyby, ryby z ojcem, porządnie odwiedzić rodziców czy pójść nawet na spacer.Oni mieszkają 100 km ode mnie w Polsce.Nawet moi przyjaciele, mimo, że spotykaliśmy się w ukochanej knajpce w Kołobrzegu, pokłócili się ze sobą. W grę weszło ego, wyobrażenie o sobie i aspiracje. Teraz boli mnie nawet sama świadomość jak jestem w PL i tam idę, że już nie jest to tym samym miejscem. Również wyjechałem i podjąłem pracę w Niemczech, ponieważ nie mogłem pogodzić się z relacjami panującymi w szkole, gdzie pracowałem- nagonki, mobbing, kontrole, donosy. Chciałbym wrócić do Polski i nawet do tej pracy, pod warunkiem, że mój dyrektor zrozumiałby jak bardzo chorą ma kadrę. Mój przyjaciel mieszka ze mną 8 miesięcy w Niemczech i po przyjeździe do Kołobrzegu stwierdził, to co Ty Elisabeth-(Polska) Kołobrzeg jest piękna/y, kolorowy- jest inna jakość życia w mieście,powietrze, luz, brak stresu-pieniądze to nie wszystko. Spytał mnie, co mnie trzyma w Berlinie. Postawił mi kluczowe pytanie- nic a nic, więc chyba pomógł mi się określić.Ja też się jakoś tam nie widzę a dla Polaka-zależy to od stopnia wrażliwości- emigracja to jak śmierć psychiczna- to nie nasz kraj, nasza mentalność- nasze wszystko.JESZCZE RAZ NAPISZĘ, DO JAKIEGO WNIOSKU DOCHODZĘ- PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO…. Lepiej mieć mało i być szczęśliwszym, niż więcej i być nieszczęśliwym oraz nie mieć czasu dla siebie.Jesteśmy indywidualistami a nie zunifikowaną, bezimienną masą bez rysu własnego charakteru. Nie wiem, czy ktokolwiek tu zajrzy, ale mi też brakuje przyjaciół.Jeżeli ktoś myśli podobnie i szuka wsparcia, czuje się też samotnie i źle-to niech śmiało pisze na fb-Väinömäinen Lemminikainen.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Doskonale Cie rozumiem Martin poniewaz sama mieszkam w Kanadzie od 20 lat i zamierzam wrocic do swojego kraju za kilka lat. To nie jest sprawa znajomych, rodziny etc. dla mnie osobiscie w kazdym razie, ale glebokiego poczucia bliskosci z miejscami ktore sie kocha i prostymi rzeczami ktore nie sa mi tak bliskie w Kanadzie. Na przyklad miejscami z mojego dziecinstwa, grobami bliskim w czasie Wszystkich Swietych, grzybobranie jesienia, pyszne jedzenie, zabytki ktore sa czescia mojej kultury a ktorych nie mialam jeszcze okazji zwiedzic etc.

        Te sprawy sa mi ogromnie bliskie, nie wspominajac nawet ze w obcym jezyku nigdy nie bede w stanie wyrazic siebie w pelni poniewaz sa pewne niuanse jezykowe ktore sa zrozumiale tylko dla rodowitych mieszkancow (choc konczylam tu studia). Wyobrazmy sobie na przyklad ze obcokrajowiec w Polsce rozumie slowa wiersza Osieckiej „Łza na rzęsie mi się trzęsie. Trzęsie mi się łza na rzęsie”.

        Oczywiscie, ze pieniadze to nie wszystko – one po prostu sa dla niektorych ludzi na tyle wazne ze emigracja jest tego warta (lub tez lubia zmiany lub przygode).

        Dla mnie emigracja jest dobra poniewaz pozwolila mi doswiadczyc i nauczyc sie wiele, ale moj kraj daje mi poczucie radosci i bliskosci i do tych wartosci zamierzam wrocic. Powodzenia!

        Polubione przez 1 osoba

  17. Hallo,
    mieszkalam 24 lata w Polsce i zyje od 32 lat w Niemczech. Tak jak wszyscy tu pisza, okres poczatkowy byl koszmarem. Tesknota za rodzina mnie “zzerala” , Niemcy i jezyk niemiecki mnie dobijaly. Przyjechalam tu z mezem znajac pare slow z filmow : “Hände hoch”, “Hitler kaputt”, “Achtung Minen”. Przez pierwsze dwa lata zylam w mojej kapsulce chodzac na kursy niemieckiego a potem na kurs doksztalcajacy, ktory sie konczyl 3miesieczna praktyka. Zyjac w Niemczech nie mialam praktycznie kontaktu z tubylcami. Ale za to duze uprzedzenia do nich. Jestem ze Szczecina i mialam duzo obrazkow niemcow w glowie ktorzy do nas przyjezdzali na zakupy i jak my do nich jezdzilismy zeby kupic n.p.buty. To nie byly pozytywne przyklady. Moj maz studiowal a ja robilam moj kurs. Wszystko byloby dobrze gdyby nie ta praktyka. Jeszcze dzien przed nia zastanawialam sie na powaznie, jak moglabym tego uniknac? Zlamac noge na szybko, albo reke? Strach przed bolem mnie zatrzymal.Zaryczana i spuchnieta od placzu stawilam sie nastepnego dnia do rozpoczecia praktyki.
    I tak zaczelam nowe zycie. Nikt mnie nie upakarzal, wszyscy byli mili i chetni do pomocy, przyjacielscy. Cieszyli sie jak mogli mi w czyms pomoc. Po praktyce zaproponowali mi prace. Dodam, ze praktyka byla w kadrach duzego szpitala. I tak zostalam kadrowa. Otworzylam sie na niemcow, na jezyk na jedzenie na ludzi…..
    Przestalam sie stressowac, ze jak cos zle powiem to beda sie smiali, smialam sie razem z nimi, bo wiem, ze to nie bylo zlosliwe tylko czasem naprawde smieszne…
    Poprzez moje dzieci, ktore procz szkoly byly wyczynowymi sportowcami poznalam duzo interesujacych ludzi.
    Nauczylam sie ludziom wychodzic na przeciw! Nie bac sie rozmawiac, pokazywac zainteresowanie, otwartosc…
    Berlin opuscilismy, wybudowalismy sie. Sasiadow mamy niemieckich. Grillujemy razem, popijamy razem, swietujemy razem, debatujemy razem jak sie to kiedys mowilo “o polakach i tureckiej broni” czasem do poznej nocy. Jak mi czegos polskiego do jedzenia brakuje to jade do Berlina do sklepu z polskim jedzeniem albo sama robie (ogorki malosolne).
    W Polsce nie bylam juz ponad 4.lata, chociaz to “zabi skok” od nas. Jak chce widziec rodzine, to ich zapraszam do siebie.
    Z Polski wyjechalismy bo chcielismy. Bylismy mlodzi i odrazalo nas to codzienne korupstwo, lapowkarstwo, mozliwosc robienia kariery jezeli znasz odpowiednich ludzi…chodzenie do lekarza, kosciol….
    Obecny rozwoj zycia w niemczech mnie przeraza! Mimo wszystko do Polski nigdy nie wroce!
    Nie moglam sobie wybrac miejsca w ktorym sie urodzilam, ale moge sobie wybrac miejsce gdze bede zyla,👍(Puuh, sama to wymyslilam)

    Polubione przez 1 osoba

      1. Absolutnie! Trzeba tylko wyjsc z ze swojego kokona! To nie jest latwe ale mozliwe. Sama to na sobie przezylam. Jak napisalam na poczatku: “mieszkalam 24.lata w Polsce i zylje od 32.lat w Niemczech.” . Mam tu wspanialych przyjaciol, ktorzy zawsze dla mnie sa, kiedy ich potrzebuje, ktorych moge odwiedzac , bez uprzedniego umawiania sie. Ale ja tez dalam cos z siebie. Odrzucilam niechec i uprzedzenia do niemcow. Powiedzialam sobie: jestem tu i tu chce znalezc moje miejsce do zycia. Moje dzieci sa tutaj w domu. Starszy syn studiuje znowu (on od wielu lat szuka swojego powolania), mlodszy studiuje w Szkocji.
        Pozdrawiam
        Nigdy nie odpowiadalam na zaden “Blog”, ale ten bardzo mi sie podoba.

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz