Ja nie miałam prawie nic, moje dziecko ma dużo za dużo…

459643766.xxxlarge_2x

Miało być o zabawkach. Bo teraz to większość dzieci ma za dużo. Ale byłam w gościach i popatrzyłam się na inne mamy i ich dzieci. I popatrzyłam na siebie i będzie nie tylko o zabawkach…

Coraz częściej sięgam pamięcią do mojego dzieciństwa. Nie tylko dlatego, że się starzeję, ale dlatego, że patrzę na swoje dziecko i to co wokół niego i jak to się różni od czasów mojego dzieciństwa. Przypominam sobie też moje dzieciństwo, bo tyle się mówi, że podejście do wychowania wtedy było tak surowe, dyscyplinowane, zimne… A, że teraz uczymy się na błędach i jesteśmy tak blisko dziecka, dajemy mu o niebo więcej, bo tak lepiej. Bo my dostaliśmy dużo za mało, się mówi. 

Więc w gościach było inne dziecko. Mniej więcej w tym samym wieku co mój gagatek. Piękny dzieciak, na marginesie. Chłopaczek. Zaczyna zerówkę tak jak mój, za parę tygodni. I jego mama wszystkim opowiadała, że jej dziecko sobie poradzi w szkole. Bo od 3 miesiąca życia, bierze go na pływanie. Bo chodzi z nim na piłkę nożną, tenis i na zajęcia muzyczne. Powiedziała ze spędza z nim dużo czasu ucząc go i liczy już do 100, pisze swoje imię, zna literki… Zapytała co ja robię ze swoim? Powiedziałam, że chodzimy na długie spacery, do biblioteki poszperać w książkach, malujemy…

Moje dziecko przyniosło zabawkę, laser Buzza Lightyear – sporo hałasu i światełka błyszczą. Więc chłopczyk podszedł i właściwie wyrwał mojemu dziecku zabawkę. I bawił się nią. Miał się podzielić z jeszcze innym chłopcem, nie chciał. Jego mama go prosiła, nie posłuchał… Bawił się przez 2 godziny, mój gagatek i inny chłopiec też chcieli. Nie dał. W końcu mąż i ojciec mnie wysłał, żeby coś z tym zrobić. Bo ja zrobię to delikatnie. Poprosiłam chłopaczka o zabawkę 3 razy. Za czwartym razem wstałam z bycia w kuckach, już nie patrzyłam mu w oczy i nie prosiłam, tylko z pozycji stojącej, dałam krótki i silny komunikat, że natychmiast zwraca, bo to moje a nie jego. Oddał… Powiedziałam : dziękuję… Zabawka powędrowała do torby.

Pewnie nasze dzieciństwo pod wieloma względami nie było łatwe. Bywało srogo, była dyscyplina, byliśmy karceni dość mocno. Pozostały w nas dziury, które staramy się wypełnić. I teraz naszym dzieciom chcemy to wynagrodzić. Dać im więcej niż my dostaliśmy. Często się obawiam, że dajemy im znacznie za dużo. Nie tylko zabawek. Myślę, że często dając dziecku, chcemy też napełnić siebie. To jest ten błąd. Bo to niemożliwe.

Moje dzieciństwo było takie jakie było. Ja wspominam je dobrze. Miałam dużo wolności. To było to wychowanie „samopas”. Gdzie uczyłam się sama wraz z innymi jak się dzielić z innymi, sama jak walczyć o swoje, gdzie nauczyłam się jak fajnie się nudzić, bo nie miałam dodatkowych zajęć. Miałam dużo czasu. Miałam babcię, z którą chodziłyśmy na dalekie spacery, do lasu, zbierać ślimaki, gałązki, kwiatki… Siedziałam i zajmowałam się sobą jak babcia czy mama gotowała. Nikt nade mną nie skakał. 

Ktoś ostatnio powiedział, że każdemu z nas coś brakuje. Żaden z nas nie dostał od swoich rodziców wszystkiego czego potrzebował. Na poziomie emocjonalnym. Myślę, że jeżeli to w końcu zrozumiem, to moje dziecko będzie miało w końcu mniej zabawek.

Bo ja już ich też nie będę potrzebować. 

Ps. Przed wyjściem zapytałam mamy chłopaczka, czy on już bardzo dobrze pływa i czy nurkuje też? Powiedziała mi, że pływa bardzo słabo, bo wciąż się boi wody… I ona nie rozumie dlaczego, bo ona świetnie pływa. A on po tylu latach wciąż się boi… 

Autor

Mama z prądem i pod prąd

Nazywam się Sylwia. Jestem, czy też inaczej, wciąż uczę się być kobietą, żoną, matką. Wychodzi mi to różnie. Mieszkam juz szmat czasu na Zielonej Wyspie. Tak to się ułożyło, nie planowałam tego tak, ale to życie rozdaje karty... Więc jestem też cudzoziemką...

10 myśli na temat “Ja nie miałam prawie nic, moje dziecko ma dużo za dużo…”

  1. Patrząc na moje dzieci (3 i 2 lata) obiecuje sobie że nie kupię im więcej zabawek bo większość leży a bawią się tylko kilkoma ale i tak kupuje 😞 coś w tym jest że chcemy dać im to czego my nie mieliśmy lub nie tak ładne jak jest teraz. Moj mąż opowiadał mi że jak był dzieckiem to nie miał nic, nie wolno mu było iść nawet grać z kolegami w piłkę bo miał pomagać w domu, jego brat dostawał za to wszystko co najlepsze. Jednak to mój mąż jest teraz człowiekiem który potrafi ciężko pracować aby spełnić swoje marzenia a jego brat stał się życiową ofermą. Muszę jednak mojego męża pilnować gdyż nie potrafi dzieciom powiedzieć NIE, a maluchy już to wyczuły i lecą ze wszystkimi do taty 😉 na szczęście potrafią się dzielić i oddać cudzą własność, choc nie zawsze przychodzi to łatwo

    Polubione przez 1 osoba

  2. Dzielenie sie to w zasadzie zupelnie inna, tak mysle, nadzwyczajnie delikatna kwestia.”mial sie podzielic”. Czuje zawsze wewnetrzny opor, gdy slysze tak sformulowane rodzicielskie, badz co badz, aspiracje. Moze mial powod, ze nie chcial? Odkad jestem matka dwoch corek sprawa nagle nie jest juz tak oczywista.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zgadzam się z Tobą, dzielenie się zabawkami kiedy dzieci są w tym wieku to sprawa mocno skomplikowana… Tylko tutaj było to mocniej zapetlone, myślę sobie…
      Ja wcale tak nie prę na to, że dziecko musi to robić i to jeszcze z uśmiechem na ustach, ale życie na tym polega, że to robimy i oni muszą mieć ten „smaczek” powiedzmy… Chociaż bez przesady 🙂 mali są…

      Polubienie

  3. Ja odnoszę wrażenie, że większość zabawek kupują rodzice dla siebie. U mnie powstała swoista fascynacja dostępnością i mnogością produktów. Za moich czasów był tylko trzepak i kije, co bogatsi mieli komplet ociosanych drewnianych klocków. Teraz jest wszystko, od setek rodzajów klocków po multimedia. A że faceci kończą swój rozwój na wieku dziecięcym, zawsze będą się fascynowac zabawkami. Tak to widzę. 😃

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz