Syndrom wymęczonej Polki. Czyli najgorsze przyjaciółki kobiety : kontrola, dyscyplina i powinność.

1374707582858229

Obraz : Andre Kohn

Można tak żyć całe życie. Czy to wybór czy to dziedziczne jest i wynosi się z domu? Myślę, że i jedno i drugie… Znam to. Przecież jestem Polką!

Patrzę sobie tutaj na te inne kobiety, głównie Angielki, chociaż nie tylko. I jak na początku dziwiłam się, że one tak się nie bawią z wieloma rzeczami. Że robią tyle na skróty. I nie powiem, miałam fazę oburzenia. I, że jak to tak? Bo powinno być inaczej, tak jak ja robię. Powinno być trudniej…

Tego nie widać na zewnątrz. Jesteśmy świetnie zsocjalizowane. Śmiejemy się. Jesteśmy miłe i niczym specjalnym się nie wyróżniamy. Czasami mamy przesadnie czyste domy, specyficzną czy bardzo restrykcyjną dietę, rygorystyczny zestaw ćwiczeń, zawsze wyprane i wyprasowane dziecko. Zawsze obiad na stole. Tylko jesteśmy tak bardzo zmęczone. I bez przerwy coś nas boli.

My kobiety jesteśmy zdyscyplinowane. Mamy mnóstwo powinności, wszystko trzeba zgrać, dopiąć, zorganizować, aby było tak jak powinno być. A jak coś idzie nie według planu czy coś się rypie, albo nie przystaje do naszej wizji, to mamy dużego zgryza. I mina nam rzednie i robi się nam zmarszczka zatroskania, albo i trzy na czole. Ja mam dwie w poprzek czoła. Zapracowałam na nie…

Jak przychodzi dziecko to ilość powinności rośnie w tempie zastraszającym. Ale my przecież damy radę. Bo jeżeli nie damy, to świat się zawali. Bo bez nas nie da rady. Bo nikt nie zrobi lepiej niż my itd itd.

Trzyma się wszystko tak mocno, że aż żyły wychodzą na rękach i boli kark i barki i często przychodzą takie skurcze, że nawet nie można głowy obrócić, żeby spojrzeć czy nasz tyłek dobrze wygląda w nowych jeansach… Czasami sztywność karku jest już normą. Przyzwyczajamy się do tego, wręcz nasza sylwetka się zmienia, adaptuje się do tego jak myślimy, pochylona głową, opuszczone ramiona, i oczy bez tego błysku…

Potem się idzie na masaż i ja dostawałam zazwyczaj taki komunikat zwrotny, że „kij bejsbolowy by się przydał, żeby rozbić te napięte mięśnie, które są twarde jak kamienie w dotyku”.

Mamy zawsze w głowie, co i jak musi być zrobione aby było dobrze. My wiemy, jakie to jest” dobrze „. Zazwyczaj wcale to nie nasze, zazwyczaj dostałyśmy to w spadku po mamie, babci. Potem resztę już budujemy same. Cegiełka po cegiełce. Trudno nagle zmienić kierunek, łatwiej jest siedzieć w czymś co znamy.

Kontrola to jest taka ułuda, że trzymamy wszystko w ręku i mamy na wszystko wpływ. Że potrafimy wszystko przewidzieć.

W końcu jednak zawsze przyjdzie to nieprzewidywalne. I nas zaskoczy. I wtedy wyłazi frustracja. I myślenie, że tak się starałam, że tyle poświęciłam… Aż strach czasami nawet o tym myśleć. I wtedy albo wrócimy na stare, albo spojrzymy na nieznane.

Zaczniemy budować od początku, już inaczej. Krok po kroczku… Zaczniemy zwracać uwagę na drobne radości, zaczniemy je kolekcjonować, zaczniemy się uśmiechać też oczami. Zaczniemy myśleć o sobie i zaczniemy chodzić na skróty… Bez planu, powoli puszczać dyscyplinę, restrykcje, kontrolę.

Iść w kierunku nieznanego nieba, zamiast siedzieć w znanym piekle…

Autor

Mama z prądem i pod prąd

Nazywam się Sylwia. Jestem, czy też inaczej, wciąż uczę się być kobietą, żoną, matką. Wychodzi mi to różnie. Mieszkam juz szmat czasu na Zielonej Wyspie. Tak to się ułożyło, nie planowałam tego tak, ale to życie rozdaje karty... Więc jestem też cudzoziemką...

27 myśli na temat “Syndrom wymęczonej Polki. Czyli najgorsze przyjaciółki kobiety : kontrola, dyscyplina i powinność.”

  1. O!!! W Intenecie mnie opisali:-) Cała prawda, tylko zmarszczek już więcej niż dwie. A fenomen ten jest tak mocny, że nawet jak się opamiętamy i zaczynamy dbać o siebie i chodzić na skróty to nawet wtedy potrafimy dać sobie wycisk, tak z przyzwyczajenia. Ale jak to mówią, nigdy nie jest za późno… lepiej późno niż wcale.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ten fenomen polega też na tym że pozwalamy sobie odpowiedzialność za całą sytuację wziąć na siebie, bo tak mamy, bo tak lubimy, bo takie jesteśmy, ale czy na pewno same z własnej nieprzymuszonej woli wlazłyśmy w te krzaki? Stoją za tym całe lata, wieki, wiele pokoleń. Dlatego też nie tak łatwo nauczyć się wyluzować, nie wystarczy akt woli „od dziś mi zwisa”, ale już jeden mały zwis po którym świat się nie zawalił cieszy jak jasny gwint! i potem kolejny, i następny i zaczynamy inaczej widzieć.

      Polubione przez 1 osoba

      1. To trzeba zmienić to wyposażenie. Ja nauczyłem się wyzbywac poczucia winy, fakt że w innych sytuacjach, jednak myślę że w tym konkretnym przypadku tez by można uniknąć go.

        Polubione przez 1 osoba

  2. Myślę,
    że to połączenie polskiego poczucia organizacji z dążeniem do bycia perfectly perfect… a poza tym się uśmiałem. Dobre !

    Zresztą, wywalając to z siebie na blogu na pewno poczułaś się lepiej…

    A o tym że „too much is not ENOUGH” to juz Bono śpiewał,
    jeszcze w czasach jak był lubiany.
    Serdecznie z południa kontynentu

    Polubione przez 1 osoba

    1. Facecie z Francji, a to już Bono nie jest lubiany? Czy poprostu lubiany jest mniej???
      Jasne, że w pewien sposób poczułam się lepiej pisząc to co przeczytałeś. Poza tym wyszło taniej niż godzina na kozetce, u jakiegoś często smutnego terapeuty 😉 też kozetka chyba rzadka, raczej krzesła, wiec wygoda mniejsza…
      I mi średnio do śmiechu było pisząc to, bo to mało fajne jak się idzie zapamietale pod górkę, nawet z dobrą intencją…
      Pozdrawiam z Wyspy 🙂

      Polubienie

  3. Bardzo mi się ten tekst podoba. Choć jest trochę jak wiwisekcja. Oddaje jednak doskonale fenomez z ktorym spotykam się na co dzień w pracy. Więc może warto powtarza i nawoływać, że to wcale nie musi być piekło czy raczej, że innego nieba nie będzie…

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz