Alfabet emigrantki : C jak Chleb, bo chleb najlepiej smakuje w Polsce. I od tego nie uciekniemy nigdy…

PhotoGrid_1442225634909
Nawet jeżeli wydaje nam się, że zatrzasnelismy drzwi, to i tak wszystko wraca, poklepuje nas po ramieniu w dziwny sposób, bądź przypomina się w snach. Widzimy twarze znajomych w tłumie na londyńskiej ulicy, słyszymy jak nasza mama wypowiada nasze imię i przechodząc obok PizzaHut, czujemy zapach polskiego chleba.

Co to jest? Schizofrenia emigranta? No prawie…

Dla mnie zaczęło się od poczucia braku znanych smaków. Bardzo długo byłam twarda. Ziemniaki ble, co tam, lepszy jest ryż, chleb pitta, bagietki. A polski chleb, w ogóle o tym nie myślałam. Polskie sklepy długo omijałam szerokim łukiem. I da się gotować kompletnie inaczej, ba, cieszyć się tym i nawet nie pomyśleć o świeżej, pachnącej polskiej jagodziance, na przykład. Można się kompletnie przestawić, czego ja byłam żywym dowodem…

I kiedyś przychodzi ten dzień, że coś się zmienia. Na przekór nam. Żeby nam pokazać, że to nie jest tak jak chcemy. Że jest coś co nam płynie żyłach i nie sposób się od tego odciąć. Oczywiście można to zrobić. Ale ja myślę, że lepiej to uszanować…

I pewnego dnia zaczęły mi się ślinotoki… Ile ja się naszukałam chleba, który by mi przypominał polski chleb. Ile polskich sklepów obeszłam, żeby kupić dobrego pączka, czasami jagodziankę. Nigdy w życiu nie robiłam pierogów, teraz robię, podobne do tych jak robiła i nadal robi moja Mama. Polską kiełbasę i boczek zawsze przywożę z Polski. Te kupione tutaj pozostawiają wiele do życzenia. Nie ta jakość, nie ten producent.

Ale nadal jest tak, że polski chleb najlepiej smakuje mi w Polsce. Czy ogórek kiszony czy kapusta kiszona, czy smalec, którego przed wyjazdem z Polski nigdy nie tknęłam, a teraz jem z dziką przyjemnością.

I myślę, że to się nigdy nie zmieni. I pogodziłam się z tym, że tak jest. I, że tak będzie.

 

PS. Idea Alfabetu emigranta / emigrantki powstała w głowie Dee Doroty Lukasik, która jest w Klubie Polek na Obczyźnie i też założyła stronę na Facebook – Alfabet Emigracji. Zapraszam… 

Autor

Mama z prądem i pod prąd

Nazywam się Sylwia. Jestem, czy też inaczej, wciąż uczę się być kobietą, żoną, matką. Wychodzi mi to różnie. Mieszkam juz szmat czasu na Zielonej Wyspie. Tak to się ułożyło, nie planowałam tego tak, ale to życie rozdaje karty... Więc jestem też cudzoziemką...

11 myśli na temat “Alfabet emigrantki : C jak Chleb, bo chleb najlepiej smakuje w Polsce. I od tego nie uciekniemy nigdy…”

  1. ohh tak, dobry chlebek nie jest zły ale teraz to już nawet w Polsce trudno znaleźć dobry, chrupiący chlebuś.. taki jak babcia piekła ehh i masełko na pięteczke 😀 ten smak był najlepszy pod słońcem.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ja chyba tęsknię najbardziej za pączkami, szczególnie tymi, które piekł mój tato. Natomiast, co bardzo mnie zaskoczyło, w Stanach odkryłam niesamowity chleb i to nie taki „dmuchany”, tylko prawdziwy, chrupiący, robiony na zakwasie. I nie mogę się opanować, kiedy przynoszę świeży bochenek prosto z piekarni…

    Polubione przez 1 osoba

  3. O jak ja dobrze rozumiem to zjawisko, które opisalas. Na początku byłem tak zachlysniety bogactwem kultur w UK, że zapomniałem o polskim jedzeniu i jego składowych. Za chlebem zacząłem tęsknic po około roku, ni chlery szlo go dostać. Były oczywiście zamienniki, podobne, zbliżone. Ale wszystko można było skwitowac słowami, takie same, ale inne. Z czasem po prostu człowiek przyzwyczaił się do jedzenia. Choć tęsknota gdzieś wewnątrz mnie pozostała. Teraz jak jestem w Polsce mam na codzień upragnione niegdyś produkty, choc jakościowo gorsze niż te sprzed kilkunastu laty.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Sylwia, rzeczywiście coś w tym jest, że dopiero gdzieś daleko zaczynamy mieć wielką potrzebę na coś co w Polsce było nam obojętne. Czasem nie jadłam żurka albo ptasiego mleczka długi czas i nawet o tym nie myślałam. A we Włoszech nagle co drugi dzień mam ochotę na… żurek właśnie ! 🙂 (bo go to nie ma)

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja jestem zwierzę ziemniaczane, odkryłam to gdzieś po 2 latach tutaj, kiedy się zapieralam, że pyry są ble i są takie w sumie mało smaczne itd. Natomiast teraz jak twierdzi mój mąż, godnie reprezentuję kraj ziemniaka. I wszyscy nasi znajomi wiedzą, Sylwia przychodzi to jakaś forma ziemniaka być musi… Oprócz miłości do ziemniaka jest reszta długiej listy…
      Wczoraj odkryłam, że kocham placki z jabłkami, takie jakie kiedyś robiła moja mama. No prawie takie same…
      Tyle jeszcze odkryć przede mną 😉

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz