Być wyrodną Matką! Co wbijają mi do głowy angielskie Matki…

_20150916_111236

Ostatnio znowu gdzieś czytałam, że jak tak Matka może siedzieć na placu zabaw, na ławce i zamiast bawić się z dzieckiem, to patrzy w smartfona, albo z kimś gada jak najęta, a dziecko bawi się samo… Zgroza. A w Anglii to jest normą. Ba, jest nawet gorzej!

Przykład z życia wzięty, mój własny osobisty zresztą. Ostatnie parę spotkań z angielskimi Matkami na placu zabaw wyglądały tak. Nas było zawsze 6 czasami 7, dzieci zawsze więcej. Pierwsza, która przyszła zajmowała najdłuższą ławkę, koniecznie ze stolikiem. Jedna zawsze przynosiła olbrzymi termos z kawą plus każda z nas picie dla dzieci, jakieś przegryzki. I wyglądało to tak, że Matki miały piknik, a dzieci latały po placu zabaw. Żadna z nas nie chodziła za dzieckiem, nie bawiła się w asekuranta na drabinkach, nie pomagała w piaskownicy z łopatką czy wiaderkiem. A jak już było jakieś łubu-du, to się czekało do ostatniej chwili, bądź rzuciło okiem sprawdzając czy nie ma krwi, nie było, wracało się do pogawędki i kawy… Dzieci się bawiły świetnie same w bardzo dużej grupie, nikt sobie krzywdy nie zrobił, a myśmy miały swoje babskie 2 godziny relaksu i integracji…

I nikt na nikogo nie patrzył krzywo, gdy się „wgapiało” w telefon czasami, bo mąż, bo koleżanka, bo Facebook zadzwonił, czy właśnie się sprzedały buty naszego dziecka na eBay… Pełna akceptacja i pełen relaks.

To podczas pierwszego naszego spotkania, a pierwsze było przypadkowe, angielskie Matki wperswadowały mi, żeby zapisać dziecko do Holiday Club przy szkole, gdzie chodzi w tej chwili do zerówki. Stwierdziły, że to absurd, że spędzam z nim całe dnie w wakacje, a nie mam żadnej babci do pomocy. I, że potrzebuje odetchnąć i mieć czas dla siebie, bo przecież ponad miesiąc wakacji. I non – stop z dzieckiem można oszaleć. Dziecko pokochało Holiday Club dwa razy w tygodniu przez 4 godziny, a ja miałam wolne. 

Wakacje się skończyły, dzieci poszły do szkoły. My się spotykamy rano, bądź gdy odbieramy dzieci ze szkoły. I wszystkie jak jeden mąż mamy „bad hair day ” czyli ranki bez grzebienia, bez makijażu, w narzuconym tzw. „cokolwiek”, bo było za późno. I nikogo to nie dziwi, nikt się nie przygląda. Nikt nie ma oczekiwań, żeby się bardziej starać.

Przyznaję szczerze, że ja nie wiedziałam, że tak może być. Tak fajnie poprostu. Że się nie wytyka, że się za to wspiera. Że się motywuje aby pomyśleć o sobie, i to duuużo więcej niż tylko trochę. Bo macierzyństwo to nie wszystko, ale i można się w tym macierzyństwie pogubić. A to przecież tylko część mojego życia, poza tym dziecko rośnie i trzeba mu dać szansę aby powoli odchodziło od nas, zamiast trzymać go przy sobie. Zbyt ciasno, zbyt blisko. Ono ma wiedzieć, że jesteśmy, ale i, że mamy swoje sprawy…

Ale, dla mnie najważniejsze jest, że to kobieta kobiecie sprzyja. I uczy luzu i tego, żeby odpuścić. Bo zbyt często w polskich internetach to kobiety punktują inne kobiety. I to Matki w szczególności. I gdzieś na końcu czai się prawie zawsze to może i nie wypowiedziane, ale to czujemy, że wisi nam nad głową – jesteś złą Matką. I to jest bardzo nie fair.

HELLO – WIĘCEJ LUZU! Bo można zostać sfrustrowaną sztywniarą. 

Autor

Mama z prądem i pod prąd

Nazywam się Sylwia. Jestem, czy też inaczej, wciąż uczę się być kobietą, żoną, matką. Wychodzi mi to różnie. Mieszkam juz szmat czasu na Zielonej Wyspie. Tak to się ułożyło, nie planowałam tego tak, ale to życie rozdaje karty... Więc jestem też cudzoziemką...

30 myśli na temat “Być wyrodną Matką! Co wbijają mi do głowy angielskie Matki…”

    1. To co.robic jak Dziecie 2 i pol letnie za raczke ladnie nie chce isc tylko biega jak szalone?? Zawsze smyczki mnie smieszyly ale gdy drugi Synek urodzil sie bardzo aktywny bez smyczki nawet nie ma mowy wyjsc.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Widziałam raz takie dziecko, bardzo żywe i jeżeli masz ulice po drodze, to faktycznie strach się bać. Moje dziecko było taki wariat tylko przez parę miesięcy, gdzieś w tym wieku, ale ja siedziałam na nim prawie okrakiem. Przypuszczam, że mam parę siwych włosów więcej przez to… Więc Cię doskonale rozumiem…

        Polubienie

    2. A widziałaś kiedyś na własne oczy rozpacz matki której dziecko wybiegło nieoczekiwanie pod auto?
      Przeanalizuj to dwa razy. Mozesz kurczowo 3mać dziecko za rękę ale to właśnie ułamek sekundy czasami decyduje o być albo nie być. Do końca życia byś sobie tego nie wybaczyła.

      Polubione przez 1 osoba

    1. Wiele w Anglii mi sie nie podoba, pogoda, styl budownictwa, to ze musze zmieniac biegi lewá réká, ale podobaja mi sie ludzie. To ze miec fan nie jest zbrodniá, ze robic cos dla siebie nie jest selfisz, isc do klubu potanczyc gdy skonczylo sie trzydziesci lat nie jest dziwne. kiedy moje dzieci zaczely byc samodzielne mialy wiecej atrakcji ode mnie a ja siedzialam w domu i ogládalam seriale, czytalam ksiazki i gotowalam obiady i jedyna rozrywká w Polsce bylo pójscie do pracy lub kawa z kolezanka. Teraz ide do klubu posluchac muzyki, potanczyc, a ksiazki czytam bo chce a nie z braku innych rozrywek. Ciebie tez czytam bo bardzo lubie Cie czytac nie dlatego, ze wieczor mam wolny.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Joanna naprawdę? Mi tam pogoda ok, no może trochę za mokro czasami, architektura może być, szczególnie wiktorianski styl, biegi to sprawa przyzwyczajenia? Co do stylu w budownictwie, to mój mąż zawsze psioczyl, w końcu zaczęłam się czepiać tych prostopadloscianow w Portugalii, a z ich wystrojem wnętrz, to depresja, żaluzje i wszyscy bardzo ciemne meble w środku? Nie jest źle…
        Ale ten ich „fun” i iście na skróty, nie zawsze, bo czasami to co jedzą mnie powala, to mi się podoba…
        I to, że kobieta ma 40 lat i jest to kobieta dla nich młoda i potem jeszcze długo też i może jeszcze tego życia się „nażyć”, I nikt nie spojrzy dziwnie …
        Pozdrawiam serdecznie Joanna!!! X

        Polubienie

      2. Joanna naprawdę? Mi tam pogoda ok, no może trochę za mokrov czasami, architektura może być, szczególnie wiktorianski styl, biegi to sprawa przyzwyczajenia? Co do stylu w budownictwie, to mój mąż zawsze psioczyl, w końcu zaczęłam się czepiać tych prostopadloscianow w Portugalii, a z ich wystrojem wnętrz, to depresja, żaluzje i wszyscy bardzo ciemne meble w środku? Nie jest źle…
        Ale ten ich „fun” i iście na skróty, nie zawsze, bo czasami to co jedzą mnie powala, to mi się podoba…
        I to, że kobieta ma 40 lat i jest to kobieta dla nich młoda i potem jeszcze długo też i może jeszcze tego życia się „nażyć”, I nikt nie spojrzy dziwnie …
        Pozdrawiam serdecznie Joanna!!! X

        Polubienie

  1. Zgadzam się w stu procentach! Ja mam typowo polskie trudności, by odpuścić. Jakoś wpojone, wsączone w krew i danie sobie na luz jest niezwykle trudne. Łatwiej mi przychodzi z drugim dzieckiem, które jest bardzo samodzielne. Ciągle karmię piersią (21 miesięcy) i to mnie trochę wiąże, ale poza tym staram się brać przykład z holenderskich matek, które też stoją i patrzą. 🙂 Jeśli zaś chodzi o wgapianie się w telefon komórkowy… Ostatnio pielęgniarka opowiedziała mi następującą sytuację: w poczekalni u lekarza siedzi matka ze smartphonem i dziecko obok niej coś tam jęczy – Mama, siusiu. matka – Zaraz . Dziecko – Mama, siusiu. Matka – Za chwilę. Nawet nie oderwała nosa od telefonu. Dziecko – Mama już nie mogę. Matka nie zareagowała. Chłopiec podszedł do stojącego obok dużego kwiatka w doniczce i tam zrobił siusiu, a matka nadal się nie zdecydowała, by na niego spojrzeć!
    Nie mam nic przeciwko korzystaniu z telefonów, ale są granice. Zgadzasz się?
    Powodzenia na drodze do wolności do Ciebie i Twojej Pociechy!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tak, my to mamy bardzo głęboko, gdzieś w środku, że ma być trudno i luz to ewidentnie brzydkie słowo 😉
      Co do telefonu komórkowego, to masz rację i dziecka tak długo się ignorować nie powinno. Tym bardziej, że internety nie uciekna… Szkoda kwiatka, pewnie padnie… 😉

      Polubienie

  2. Relacja z ojczystego placyku zabaw: Cieciarnia bawi się sama, a mamy i babcie zajmują się sobą, najwyraźniej zadowolone ze swojego towarzystwa, uśmiechnięte i nie jest to tylko uśmiech tryumfu że moje dziecko ma już więcej zębów niż twoje, były ze dwie mamy outsiderki ze smartfonami, takie najmniejsze maluszki oczywiście wymagały obsługi na tych zjeżdżalniach i huśtaweczkach, ogólnie atmosfera luzu. I na tym tle wrażenie zrobiły dwie osoby – stojące na baczność jak na pogrzebie, z rękami skrzyżowanymi na podbrzuszu, wpatrujące się w piaskownicę, co ciekawe to byli młodzi ludzie, młoda mama i młody tata, ależ miałam ochotę zrobić im zdjęcie.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Skoro przy tym temacie padło hasło angielskiej architektury to też dorzucę refleksję na ten temat, gdy zobaczyłam te angielskie domy z cegły, pomyślałam że tutejszy luz bierze się także z klimatu, nie trzeba takiego domku ocieplać, zabezpieczać, dom nie przemarznie, a i psychika nie będzie skuta lodem.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Powiem Wam, Anglia, nie Anglia. Matka to nie tylko pozycja w życiu, to stan umysłu. Mnie w Polsce coraz bardziej rozwala głupie podejście niektórych rodziców. Przykładowo podchodzi taka sztuka (płeć nie gra tutaj roli) do krawężnika, rozmawia przez telefon, a wózek z dzieckiem juz na jezdni. I nikt nie widzi w tym niczego złego, a szkoda. Bo jak kiedyś komuś stanie się krzywda, to jak zwykle będzie za późno. Nie wiem czy tylko ja widzę, że społeczeństwo głupieje?

    Polubione przez 1 osoba

  5. No tak, społeczeństwo głupieje, ale jak ma nie głupieć skoro jest ogłupiane.
    Wiadomo, że macierzyństwo to odpowiedzialność, malutkie dziecko wymaga opieki, ale już starszemu dobrze dać trochę przestrzeni. Dziecko na huśtawce nie nacieszy się zabawą, jeśli ma cały czas coś wpychanego do buzi, huś, biszkopcik, huś, danonek, huś popchniemy bananem.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz