Wiatr, deszcz, ziąb, krótki rękaw, gołe nogi, sine usta… Hartujemy dziecko w Anglii? I Calpol…

CNGFGnkWoAEjpkR

Mundurki w szkole w Anglii to norma. A częścią mundurka są też szorty dla chłopców. I czemu nie, pomyślałam, na lato jak znalazł. Proszę co za sensowne i logiczne podejście. Ale potem w styczniu w osłupieniu patrzyłam jak chłopcy szli w szortach do szkoły… Wiem, tutaj nie ma trzaskajacych mrozów, ale temperatura blisko 0 stopni czy lekko poniżej jest normą.

Tak wiem, że Anglicy ubierają się różnie. Ja w botkach, inne angielskie Matki w balerinach. No i zawsze zapowiedzią późnej wiosny czy lata nie jest temperatura czy słońce, tylko statystyczny boom na klapki. I zgodnie z tutejszą modą, nie tylko na przedmieściach, zakłada się kurtkę, bądź inny polar prawie do kolan i klapki aby zaswiecić gołymi i sinymi często stopami w kierunku ociągającego się słońca. Czy to działa? Na słońce? Hm…

Ale dorośli, to pal ich licho. Ja patrzę bardziej na dzieci, bo jestem wychowana tak, że nosi się ciepłe majtki jak jest zimno. A tutaj niekoniecznie. Typowy obrazek u mnie, to ubrana Matka z dzieckiem nie chodzącym jeszcze czyli na ręku bądź w wózku i dzieciak ma gołe stopy, które dyndaja rytmicznie. I mnie wtedy serce boli. Bo to dziecko małe jeszcze… I musi mu być zimno. Chyba??? Dziewczynki w wieku szkolnym mogą nosić spodnie do szkoły, ale to rzadkie. Znaczy wyjątki od reguły to są. Bo ziąb czy nie ziąb to świecą gołymi kolanami ponad podkolanówkami i poniżej spódniczki, która zazwyczaj jest kusa. A w szkole jest parę przerw pomiędzy lekcjami i jeżeli nie leje, czytaj nie ma oberwania chmury, to wszystkie dzieci wychodzą na plac zabaw. W kurtce albo bez. Oczywiście… Bo kto by tutaj kruszył kopie o taki szczegół.

Pewnie bym nie miała takiego zgryza, gdyby nie to, że moje dziecko ma dopiero 5 lat. I często i gęsto chodzi zasmarkane czy kaszlace. Nasz angielski lekarz mówi, że z tego się wyrasta. Taaa… No i sugeruje Calpol. Lek No 1 w Wielkiej Brytanii dla dzieci. Lek – wytrych na wszystko. Zawsze pomoże, od przeziębienia, przez bolące gardło, ospę, ból brzucha itd itd. Calpol, jakby ktoś nie wiedział, to płynny paracetamol o smaku do wyboru…😀 Gdyby nagle przestali produkować Calpol – to strach się bać. Angielska służba zdrowia by się załamała 😉

Jak jest więc z angielskimi dziećmi? Czy mają gile do pasa, kaszle i inne takie tam? Różnie. Nie ma reguły. Obowiązuje inna reguła – generalnie chore dzieci chodzą do szkoły, przepraszam, chore są posyłane przez rodziców, potem siecze większą gromadkę. I jest „wirus” w szkole…

Z drugiej strony patrząc na to hartowanie, a pojęcie to myślę nie istnieje w angielskim słowniku, to cały czas się zastanawiam. Hartować, nie hartować? Oto jest pytanie…

Autor

Mama z prądem i pod prąd

Nazywam się Sylwia. Jestem, czy też inaczej, wciąż uczę się być kobietą, żoną, matką. Wychodzi mi to różnie. Mieszkam juz szmat czasu na Zielonej Wyspie. Tak to się ułożyło, nie planowałam tego tak, ale to życie rozdaje karty... Więc jestem też cudzoziemką...

19 myśli na temat “Wiatr, deszcz, ziąb, krótki rękaw, gołe nogi, sine usta… Hartujemy dziecko w Anglii? I Calpol…”

  1. Hartowac, Mona jak poszla do szkoly to sie ciagle przeziebienia skonczyly. Aha I na calpol trzeba uwazac- latwo przedawkowac i mozna dziecku watrobe zabic. Wesolego po swietach 😁

    Polubione przez 2 ludzi

      1. Nie, ale w Polsce jest kompletnie inne podejscie i duzo lekow wspomagajacych, rutinoscorbin i inne takie. Oni tu biedni sa i tylko Calpol. Na Ibuprom sie krzywia, a on chociaz przeciwzapalny jest.

        Polubione przez 2 ludzi

    1. Polskie dzieci nie gęsi i też w trampkach i bez skarpet chadzają w mrozy, ale ja nie o tym chciałam, a o calpolu, a właściwie to polskich lekarzach co to każdemu zawsze antybiotyki dają, cóż nie znam statystyk żeby to zdanie podważyć, nie jestem lekarzam, ale mam dzieci, mam siostry które mają dzieci i pracuję z dzieciatymi ludźmi, i suma tych wszystkich doświadczeń jakoś do antybiotyku na wszystko się nie sprowadza. Przy ostatnich badaniach z medycyny pracy trafiłam na lekarza gawędziarza, jako że mój rocznik to powspominaliśmy dawne czasy, jak to się nas calcypiryną leczyło i jakoś żyjemy, a teraz medycyna odkryła zespół Reya, broń Boże podać aspirynę dziecku, lekiem pierwszego rzutu musi być teraz paracetamol. Tylko że jak w szpitalu dziecięcym raz na ruski rok pojawi się zespół Reya u dwóch braci co grzybów leśnych pojedli na surowo to wszystkich studentów ciągną by to zobaczyli, bo studia zlecą i choroby nie zobaczą. Natomiast niemal codziennie przyjmowane są dzieci z zatruciem paracetamolem, a przed dobranocką i po niej sączy się z tv słodka reklama syropu paracetamolowego na wszystkie dolegliwości. Bez recepty można kupić.

      Polubione przez 3 ludzi

  2. Moja córka to taki przykład spódniczki i podkolanówek w zimie, a kurtka i czapka to rekwizyty w szafie. Jej nigdy nie jest zimno. Nawet nie wiesz ile przeprowadziłyśmy wojen. W końcu odpuściłam, na zasadzie to jej zmarznie pupka, nie mnie. Ale jej nigdy nie marznie i Olivia nigdy nie choruje. Mój syn za to ciepełko lubi, czapka i kurtka muszą być i to on cześciej przynosi katar do domu. Także nie znam odpowiedzi na twoje pytanie. Czasami mi się wydaje, że my przesadzamy z przegrzewaniem dzieci, a Anglicy w drugą stronę. Potrzebny balans😉

    Polubione przez 2 ludzi

  3. Anglicy przeginaja z hartowaniem a my z przegrzewaniem! Jakie bylo zdziwienie babci na lotnisku widzac 2 m-czne dziecko bez czapki. Po tygodniu przyzwyczaila sie ze jej wnuk nie lubi byc opatulany bo ‚wyje’ w nieboglosy! Ja do golych nozek juz sie przyzwyczailam ale nie moge patrzec na matki polki ktore dzieci ubieraja jak gdyby tu byla Syberia!

    Polubione przez 2 ludzi

  4. Ja sie juz przyzwyczailam do paru dziwiacych mnie na poczatku rzeczy: braku czapek (oni o czapce „przejsciowej” na pewno nie slyszeli), szortach w zimie, kozakach od wrzesnia do maja w ramach stylizowania sie, nie zeby komus zimno bylo, w tym samym czasie co i japonki… Do tego, ze nie ma sensu podkoszulek dziecku kupowac, bo i tak nie zalozy, a w szkole beda komentowac, Ze sie przegrzewa… Przy okazji to nie jest tak, ze to taka polska specyfika bo I w Bulgarii I w Niemczech I w Czechach to samo mamy robia, I nie nazywamy tego przegrzewaniem tylko ubieraniem na cebulke…. Faktem jest, ze dzieci z gilami SA wszedzie ale nikt tego wirusem nie nazywa, po prostu zarazki
    krazacy wszyscy sie na nie powoli uodparniaja. I to jest Fakt. Sprawdzilam u na moich dzieciach, rzadko choruja I zawsze maja wysoka frekwencje. Ale w zerowce obydwie chorowaly dosc czesto. Co do pilnowania zakladania kurtek, pracuje w szkole i naprawde przy dobrych checiach nawet, mozna wszystkie maluchy zwl przypilnowac, zeby w kurtce wyszly ale ile razy one ja zdejma w ciagu tej godziny lunchu to juz poza mozliwosciami doroslego opiekujacego sie calym stadkiem I nie wszystkie lunchtime supervisors pilnuje tego, to fakt. Ale dzieci zawsze wypuszczamy z klasy ubrane,
    nawet te, ktorym wiecznie goraco. Co do Calpolu, owszem, naduzywaja ale w porownaniu do zapasu roznej masci lekow, ktore wiozlam ze soba z Polski jeszcze pare lat temu, jakis tam Bactrim, Eurespal I innych pare, bo to jedne na infekcje bakteryjne, drugie wspomagajace przy wirusie, a to probiotyki oslonowo przy
    antybiotyku, to witaminy z zelazem pomocne w relonwalescencji… Calpol to nic:-)

    Polubione przez 2 ludzi

  5. U nas w Belgii też dzieciarnia całą zimę w trampkach i krótkich portkach czy spódnicach chodzi. Trampki czy adidasy to chyba tu najlepsze rozwiązanie, wszak butów się nie zmienia. Tu dzieci na przerwach bawią się na podwórku obowiązkowo, nawet jak leje jak z cebra. Moje dziewczyny całą zimę w leginsach do pół łydki albo do kolan, a czasem w spódnicach bez rajtuz, tylko spodenki pod spodem (jak wiszą do góry nogami na huśtawce albo wiatr podwieje, to im majtów nie widać) i jako kurtka gruba bluza dresowa, czasem gdy wyjątkowa ulewa to kurtka i portki przeciwdeszczowe założą łaskawie. Role czapki spełnia kask rowerowy 🙂 Dzieciom jest ciepło. Tylko jak śnieg pada (co zdarza się baaaardzo rzadko) to mi się chce śmiać, bo nagle wszyscy – dzieci, dorośli – zakładają czapki, kurtki puchowe, szaliki i rękawiczki. To nic że zwykle jest wtedy cieplej niż gdy jest plus 5, pada deszcz i wieje zimny wiatr 🙂 Dzieciom pozwala się też w tym kraju normalnie bawić, czyli skakać po kałużach, wspinać na drzewa, leżeć na trawie (nawet w listopadzie czy w marcu) w kałużach. A dzidziusie tu też nie za bardzo poubierane no i sporo we wózkach ich wożą bez względu na pogodę. Bardzo po mojemu. Pamietam jak w Polsce wychodziłam z wózkiem w deszcz czy mróz to ludzie mnie wyzywali od idiotek, wyrodnych matek etc. Tak samo, gdy nie zakładałam czapki dziecku. Wydaje mi się, że belgijskie dzieci mniej chorują. Na pewno rodzice nie latają z byle katarkiem do lekarza, bo tutejsi lekarze nie przepisują antybiotyków na katar ani na grypę, jak w Polsce. Tutaj dziecko może zostać w domu tylko jeśli ma zwolnienie od lekarza, a lekarz da zwolnienie jak dziecko ma gorączkę albo chorobę zakaźną typu ospa. Więc w sezonach przeziębieniowych tez niektórzy ze śpikiem do pasa i szczekający jak wściekłe psy chodzą do szkoły 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

  6. też nie moge się przyzwyczaić do tego zimnego chowania dzieci ale u mnie tak samo córce nigdy nie jest zimno a syn kurtka ,czapka i rękawiczki a z chorowaniem to różnie raczej tak samo od czasu do czasu złapią ból gardła kaszel ,katar chyba nie ma reguły ….

    Polubione przez 2 ludzi

  7. Dzisiaj usłyszałam historię od pewnej pani, że jej córka urodziła w czwartek, w sobotę przyszła midwife i mówi, żeby ją wziąć na spacer. To było w kwietniu. Dziecko w domu leżało w zwykłym pajacu. Matka pyta, jak ubrać maleństwo na dwór. A midwife mówi: tak jest dobrze.
    Ja mieszkam tu półtora roku i bardzo wyluzowałam. Ze wszystkim. Dopiero zobaczyłam, jaka w Polsce byłam spięta.
    I nic mnie tak nie denerwuje, jak pytania babć, czy mam cieplutko i czy cieplutko ubieram niunię. Grr. Dzisiaj wychodziliśmy, było zimno. Założyłam płaszcz, botki, a córce wiązaną pod szyją czapkę (żeby z uszu nie spadała) i kombinezonik. Po godzinie zrobiło się cieplo, wyszło słońce i zaczęłam się pocić. Szybko rozpielam córce kombinezon i zdjelam czapkę, przecież jest w wozku, tam nie ma wiatru.. Szybko wróciliśmy do domu, mała i tak była zbyt ciepła. Ma 10 tygodni. Do kąpieli też nie grzeję, kąpie się przy takiej samej temperaturze jak ja, czyli około 20 stopni. Wystarczy. Nie ma nic gorszego od przegrzania.

    Polubione przez 2 ludzi

  8. Mi się wydaje ze lepiej żeby było trochę zimniej niż jak ma być ubrane grubo, spoci się a potem zmarznie bo chłodniejszy wiatr zawieje. Paranoją jest zakładanie dziecku rękawiczek ale nie skarpetek..a widziałam taki przypadek. Co do dzieciaków w środku zimy w krótkich szortach czy spódniczkach, nie przypominam sobie żebym widziała takie małe dzieciaczki a głownie ‚starsze’ dziewczyny co pewnie chcą wyglądać dorośle.
    Co do calpolu. Tak, lekarze tutaj często mówią „daj calpol” ale nie dlatego bo to jest cudowny lek na wszystko tylko dlatego że w większej ilości przypadków takich jak katar czy kaszel nie potrzeba faszerować dzieciaka antybiotykami. Ledwo taki wsiąknie nosem kaszlnie i już trzeba iść do lekarza. Calpol może nie zmniejszy temperaturę może zadziała przeciwbólowo ale jeżeli dziecko jest przeziębione to musi się ‚wychorować’ i tyle. Nie ma co przezywać jakaż to zła służba zdrowia.
    Aha a co do witaminy C. Mój mały nie długo będzie miał 2 lata i kilkakrotnie już się mnie HV pytała czy mu podaje witaminy. Wiec może zamiast dawać dopiero jak zachoruje to profilaktycznie podawać plus warzywa owoce i inne dobrocie.

    Polubione przez 2 ludzi

Dodaj komentarz