Przyjaciel na emigracji. „Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam… „

_20150608_101105

Ile razy się nacieliśmy? Trudno zliczyć… Czy Polak Polakowi świnią, a może to my jesteśmy naiwni i wybieramy niewłaściwych ludzi… Czy przyjaźń na emigracji istnieje?

Przyjaciele potrafią najboleśniej zranić. Przyjaciele potrafią złamać nam serce. Czasami sobie myślę, że trudniej jest gdy tracimy przyjaciela/przyjaciółkę niż chłopaka, narzeczonego, męża. Myślę, że szczególnie my kobiety dzielimy się prawie wszystkim z przyjaciółką, i jeżeli ona nie sprosta temu to jest jakby ktoś nam wsadził nóż w plecy, bo ona wie o nas prawie wszystko…

A prawda jest taka, że wyjeżdżając z Polski i osiedlając się w nowym i nieznanym kraju wtedy przyjaciół potrzebujemy najbardziej. I właśnie wtedy oni najbardziej nas zawodzą. Czy najłatwiej nas w tym czasie czasie zranić, bo jesteśmy najsłabsi, bo bądźmy szczerzy, bo najbardziej ich wtedy potrzebujemy.  Kiedy zaczynamy nowe życie w innym kraju jest trudno przez pierwszy rok. Bardzo trudno. Wszystko jest inaczej, wszystko nieznane, wszystkiego trzeba się uczyć od podstaw, nie jest łatwo się ot tak zaadoptować. I wtedy potrzebujemy przyjaciół. Problem z tymi, którzy pozostali w Polsce jest taki, że oni jednak nie do końca rozumieją to o czym my mówimy, oni zostali i żyją w zupełnie innej rzeczywistości. Dlatego szukamy kogoś tutaj i, bywa, że jesteśmy zdesperowani, wybieramy niewłaściwych ludzi i się nacinamy i to nawet bardzo. Tak bardzo chcemy komuś zaufać, oprzeć się na kimś kto jakby dzieli to samo co my w tej chwili bądź już przez to przeszedł. Kto zrozumie, wesprze i czasami wręcz podniesie nas, gdy wszystko zdaje się nas przerastać.

I często okazuje się niestety, że Ci przyjaciele są fałszywi. Zawodzą nas, a i bywa jeszcze, że i na dokładkę już dawno nie grali z nami w otwarte karty, wykorzystywali nas, a za naszymi plecami robili kręcią robotę. Jeżeli mamy szczęście to wycofujemy się szybko, ale bywa, że jest już za późno i wtedy można tylko lizać rany.

Ja nie wiem jak to jest, ale zazwyczaj słyszę, a i sama tego doświadczyłam, że właśnie nasi Polscy nowi przyjaciele tutaj na emigracji są najgorsi. Jeżeli zaprzyjaźnimy się z kimś z innej narodowości to zazwyczaj można na nim polegać. Jak to jest, że my sami to sobie robimy? Polski przyjaciel potrafi być dwulicowy, bezinteresownie zawistny, czasami wręcz perfidny w tym co robi za naszymi plecami wykorzystując to wszystko czym podzieliliśmy się z nim w zaufaniu…

Ja wierzę jednak, że warto jest szukać prawdziwego przyjaciela. Pomimo wszystko. Tylko trzeba być bardziej ostrożnym…

Autor

Mama z prądem i pod prąd

Nazywam się Sylwia. Jestem, czy też inaczej, wciąż uczę się być kobietą, żoną, matką. Wychodzi mi to różnie. Mieszkam juz szmat czasu na Zielonej Wyspie. Tak to się ułożyło, nie planowałam tego tak, ale to życie rozdaje karty... Więc jestem też cudzoziemką...

14 myśli na temat “Przyjaciel na emigracji. „Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam… „”

  1. Całkiem niedawno się o tym przekonałem, jak wieloletni przyjaciel potrafi wystawić. Dwa dni temu przeżyłem prawdziwy zawód, jednak mogłem się tego spodziewać, wiec to nie jego wina, że mnie wystawił. Jest to moja wina, że byłem tak naiwny, a przez moją naiwność będę musiał zmienić swoje życie o 180 stopni. Może kiedyś o tym napiszę.

    Polubienie

      1. Ja temu, który mnie zdradził? Raczej nie, straciłem swoje dotychczasowe życie, musze wszytko zacząć od nowa, w nowej rzeczywistości. Być może czas wyleczy rany.

        Polubienie

      2. Mało powiedziane, jak tylko zbiorę część myśli, to opiszę to wszystko. Może kiedy to wyrzucę, będzie mi lżej.

        Polubienie

  2. Ludzie wyjechali w poszukiwaniu „pieniadza”. Taka jest brutalna prawda. A ze pochodza skad pochodza, to i jest cyrk. To tytulem „wstepu”. Taki kraj w samym srodku Europy (geograficznie) i jednoczesnie na wschodzie Europy (mentalnie i kulturowo – bo jestesmy Slowianami, a nie Germanami…). Na to skad jestesmy sklada sie mnstwo czynnikow – historia, edukacja (lub jej brak), czas, w ktorym sie wychowalismy. Powiele takie popularne zdanie: wygonisz Polaka z Polski, ale Polski z Polaka nigdy. Generalizuje, ale chce dojsc do sedan – nie ma znaczenia gdzie to sie dzieje – w Polsce, w UK czy w slonecznej Hiszpanii – nie dosc, ze jako kobiety mamy tendencje do „histeryzowania”, to jeszcze ciagnie sie za nami jak smrod ta nasza wschodnioeuropejsko-slowianska mentalnosc. Okragle 30 zyje w Polsce i dal sie wystawic. Jak napisalam na wstepie – wyjechalismy z Polski w jednym celu – zarobic na zycie – najlepiej jak bedzie godziwe. Instynktownie kierujemy sie w strone tego co „znane” – nawiazujemy przyjaznie z rodakami, bo czujemy sie „bezpieczniej”. Pierwszorzednym powodem jest wspolny jezyk. Zwlaszcza na poczatku kiedy po omacku uczymy sie zycia w nowych realiach. A po jakims czasie, jak zaczynamy sie odnajdowac w nowej rzeczywistosci zaczynamy ja sobie budowac – pierwsza praca zaczyna odchodzic w niepamiec, bo czujemy sie coraz pewniej i zaczynamy sie wspinac po szczebelkach kariery. I zaczyna sie „selekcja” – nawet gdy chcemy zachowac te piersze i wazne dla nas przyjaznie, to okazuje sie, ze jestesmy sola w oku dla mniej „zaradnych” zawodowo kolezanek. A jak jeszcze dojdzie do tego zwiazek z cudzoziemcem, nie daj Boze z „zachodu”, to stajemy sie czarnymi owcami. Pol biedy jak naszym wybrankiem jest ktos z „nizszych” spoleczenstw (Pakistanczyk w hierarchii rodakow zajmuje chyba najnizsze miejsce) – wtedy taka „kolezanke” mozna swobodnie powytykac palcami, obsmarowac bez skrupulow i ponasmiewac sie, cieszac sie, ze jestesmy takie madre… Gorzej jak wychodzimy za maz za „swiatowca”. Epitety nie przechodza przez gardlo – jedyna inwektywa (niezaleznie od wyksztalcenia) jaka kolezanki dysponuja, to ocena zdolnosci lozkowych zony cudzoziemca i zarliwe zapewnienia, ze on ja na pewno zostawi jak tylko sie nia znudzi… A tutaj mijaja lata, rosnie nowe pokolenie, malzenstwo zgodne i szczesliwe, praca satysfakcjonujaca, coraz lepsze perspektywy… I to zaczyna przeszkadzac – zaczyna sie od pikniecia zazdrosci (o glupia zabawke, nowy telewizor, czy ciuch), a pozniej idzie juz lawinowo. Najgorsze, ze psiapsiolki nie widza, ze to niczyja wina (no, moze ta znienawidzona kolezanka miala w ktoryms momencie wiecej szczescia), ale wina za wlasne niepowodzenia obarczaja te, ktorej sie zycie lepiej ulozylo. A jak to jej wina, to trzeba takiej zolzie wbic noz w plecy!
    To tylko jeden scenariusz 🙂 A prawda jest taka, ze w Polsce mamy do wyboru i koloru ludzi, z ktorymi mozemy sie zaprzyjaznic. Na emigracji te mozliwosci sa zawezone, a w dodatku nie wszystkie warstwy polskiego spoleczenstwa wyjechaly w poszukiwaniu pracy. Osoby, z ktorymi zzawieramy blizsze znajomosci bardzo czesto sa osobami, z ktorymi w ojczyznie nigdy nie zawracalibysmy sobie glowy.

    Polubienie

  3. Tzw. Przyjaźń i tzw. przyjaciele są tacy sami jak i w kraju. Tyle, że na emigracji wyraziscie to można dostrzec. W tłoku świń pojedyncze egzemplarze giną. Tu błyszczą i pokazują się nadzwyczaj… Pozdrawiam!

    Polubienie

  4. Tutaj sekekcja jest naturalna I szybka jesli chodzi o „przyjaciol” zmienisz adres na inne miasto juz wiesz kto jest twoim znajomym bo nawet nie ma czasu cie odwiedzic wiec selekcja sie dokonala, ur dziecko czy wyjdziesz za naz kolejna sekekcjs sie dokonala choc masz znajomych na fb ponad 400 to I tak na to wychodzi ze nie masz do kogo geby otworzyc jak sie cos stanie bo to sa tylko znajomi a przyjaciol brak A najbardziej smieszy mnie fakt ze pozniej sie slucha „to dlaczego do mnie nie zadzwoniles/as ” dlatego bo nie lubie miec falszywych przyjaciol coz czasami tak jest czasami zycie pisze swoj scenariusz

    Polubienie

  5. Czesto tzw przyjaciele maja zbyt duze oczwkiwania. Czesto jest tak ze ktos chce byc na sile przyjecielem jak juz potrzebuje pomocy. Niektorym sie wydaje, ze moga mieszac, pakowac sie w tarapaty I oczekiwac ze mu sie pomoze.
    Gdy tejze oczekiwanej pomocy nie dostanie to zaczyna sie obsmarowywanie, ze polak polakowi wilkiem, ze swinia etc. Zejdzcie czasem na ziemie. Niech wam Ahmed pomoze… Tak, bo Ahmed jeszcze naiwny i spelni wasze oczekiwania . W

    Polubienie

  6. No niestety, zycie na emigracji nie jest łatwe, ale na szczescie nauczylam sie zyc bez miliona znajomych a skupic sie na kilkorgu na których warto 🙂 zycze powodzenia w zawezaniu grupy znajomych. Mi zajelo to jakies dwa laty i ze 3 wiadra lez i 5 tankowców chamstwa i ludzkiej podlosci.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Mama z prądem i pod prąd Anuluj pisanie odpowiedzi