Samotna emigracja…

girl-cafe-dating-window

Właściwie trudno mi o tym pisać. Myślę, że mam mocno inne podejście na temat samotności. Ale spróbuję. Po 20 latach, w sumie niedawno, skończyła się przyjaźń mojego życia. Myślami, że to będzie koniec świata. I był to koniec świata. I przeżyłam. Wstałam. Bolało. Nikt mi tego nie wypełnił i już nie wypełni. Chyba za dużo mam lat 😉 Myślę też, że gdybym została w Polsce to ta przyjaźń mojego życia by przetrwała. A tak odległość, czas, i zmiany, o których nie potrafiłysmy rozmawiać i starać się zrozumieć na odległość właśnie, zrobiły swoje…

Tyle się mówi o samotnej emigracji. Nie dotyczy to tylko przyjaciół. To idzie dużo szerzej. Tutaj chodzi o rodzinę, o miejsca, o jedzenie, o zapachy. Właściwie o wszystko. Bo wszystko jest inne. Wszystko co przytargalismy nawet ze sobą, musimy wsadzić w nowy obrazek. Tam przyciąć, tu podciąć, tam dokleić i coś nawet domalowac, albo zamalować, kiedy nie ma innego wyjścia …

Kiedyś pisałam, że zmieniamy się tutaj. Jeżeli sobie pozwolimy oczywiście. Stajemy się silniejsze, bardziej pewne siebie, mniej pokorne. I oczywiście twardsze. Zaczynamy inaczej się ubierać, patrzymy inaczej wokół, zmieniamy zdanie na wiele tematów… I z tym wszystkim przyjeżdżamy do Polski na wizytę, wakacje, co kto woli… I wprawiamy wszystkich w większe osłupienie. Bo czy to my, czy aż tak nam się poprzewracalo w głowie od nadmiaru, no bo raczej nie od niedoboru – chociaż ja myślę, że niedobór też ważny 😉 ….. (i tutaj każdy sobie może wstawić co chce, z tego co usłyszał i rozmaitość sądów i etykietek sięga nieskończoności). I już mamy mniej sympatii otoczenia i mniej dobrych znajomych, czy nawet rodzina z nami nie tak ochoczo już rozmawia i wspiera…

Więc ta samotna emigracja ma parę twarzy… Tęsknimy zawsze za starym jednak. Za bezpiecznym i znanym. Nawet jak mówimy, że nie. Wciąż okruchy wracają w snach, maglinach na jawie, oczekiwaniach, gdy jesteśmy w Polsce na chwilę, czy w stałej czujności i obecności na Facebook, na przykład.

Nawet ja, dla której samotność jest normą. Tak mam. Nawet ja pozostaję, jednak, często w tym rozdarciu. Gdy widzę znajome twarze na ulicy, które nie są znajomymi twarzami, gdy słyszę za plecami głos mojej mamy stojąc w pociągu i patrząc na angielską mgłę, gdy budzę się i nie wiem gdzie jestem. A jak już wiem, to nagle zaczynam się zastanawiać gdzie wolałabym być i za czym naprawdę tęsknię. Za czym??? Często sama nie wiem…

I tak pewnie zostanie.

Ciekawe co będzie gdy wrócę. Jeżeli wrócę…

Ps. Są ludzie, dla których nawet mrówka przyjacielem, może warto to rozważyć 😉

Autor

Mama z prądem i pod prąd

Nazywam się Sylwia. Jestem, czy też inaczej, wciąż uczę się być kobietą, żoną, matką. Wychodzi mi to różnie. Mieszkam juz szmat czasu na Zielonej Wyspie. Tak to się ułożyło, nie planowałam tego tak, ale to życie rozdaje karty... Więc jestem też cudzoziemką...

19 myśli na temat “Samotna emigracja…”

  1. Sylwia… aż przysiadłam po przeczytaniu wstępu…”Po 20 latach, w sumie niedawno, skończyła się przyjaźń mojego życia. ” – to o mnie też. Mnie ta strata boli. Bo ta strata to dla mnie taka zdrada. Przyjaźń nie była przyjaźnią? A osoba nie prawdziwym przyjacielem tylko toksycznym? Co było prawdą a co nie? I tak cholernie na koniec zostać „straconym” Jeszcze się nie pozbierałam.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Oczywiście, że boli. Tak jak napisałam – to koniec świata. Wtedy tak dla mnie było. Przez miesiące.
      Teraz myślę, że to był koniec jakiegoś świata….
      Strata. Tak strata. To zawsze jest strata. Czy zdrada. Zazwyczaj to skomplikowane. Staraj się nie myśleć za dużo, ne wiem czy to możliwe… Nie analizować…
      Ściskam 🌞

      Polubione przez 1 osoba

  2. Ja wróciłem po roku z Anglii. Najbardziej dokuczała mi właśnie samotność, czasami była nie do zniesienia… Mimo, że lat mam już sporo, doświadczyłem tego uczucia szczególnie. A może raczej dlatego, że im człowiek starszy tym trudniej się przystosować do tego wszystkiego o czy piszesz. Pozdrawiam i niesamotnego Nowego Roku życzę 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

  3. Witam. Czytam ten artykul i tak jak bym siebie widziala. Samotnosc w De codzien praca dom dom praca jeszcze jak sie jezyka nie zna perfekt to nawet nie ma z kim porozmawiac. Wyzalic poplakac. Czeka sie za telefonem z domu od dzieci rodzicow. Tesknota zabija. Ile ja lez wylalam z tesknoty za synami. Z bezsilnosci Chcialam wracac do mojego domu w pl. I jezeli przez Pol Roku Nic Sie nie zmieni wracam do moich synow. Nie dam rady w Samotnosci tam. Pozdr

    Polubione przez 2 ludzi

  4. Pięknie napisałaś… Ja tez utraciłam znajomości w Polsce… Bo nie ściągnęłam tu,nie pomogłam… Nie jest łatwo, ale dziękuję Bogu, że mam wspaniałego męża,który znosi moje dołki… Wspiera.. Ale z całym szacunkiem mezusiu.. To nie to samo 😔…pozdrawiam Cię ciepło🌸🌸🌸

    Polubione przez 2 ludzi

  5. Moja emigracja okazala sie wielkim egzaminen dojrzalosci😃 bylo trudno i nie dlatego, ze tesknilam o nie o to ze zostalam zdradzona i wylana jak dziecko z kapieli na bruk
    Ach ale ma to tez dobre strony👀👁 co nas nie zabije to nas 😇 wzmocni.
    W pewnym momencie zycia trzeba wziasc silnie w swoje rece kurs zycia.
    Jesli sie zaprzyjaznisz sama ze soba to nigdy mie bedziesz odczuwac samotnosci 🙏❤️😄

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz