Wirus wziął mnie poniekąd z zaskoczenia. Dziwnie, pomimo, że wiedziałam co się zdarzy, bo potrafię użyć logiki i przewidzieć… Ale była to wciąż abstrakcja. Przyszła sobota i nie było nic w planach. Nie było sobotniej rutyny. Zniknęła…
Co teraz? Media bombardują informacjami, wszędzie, myć ręce, jak myć ręce, śpiewać czy medytować myjąc ręce… Rękawiczki, maski z filtrem, bez filtra, złapiesz bez maski, ależ złapiesz wirusa i z maską… Rząd, którykolwiek rząd, zrobił dobrze, nie zrobił źle, za późno zareagował, za szybko zareagował, a Szwecja, samobójcy, króliki doświadczalne, ale nie przecież, bo jednak szacunek do obywatela, odpowiedzialność za to co się zdarzy w ekonomii potem… Trzeba się modlić, nie trzeba płakać, ależ powinnaś medytować, żeby wzmocnić system, nie masz oddychać i medytować, ale przecież, trzeba biegać rano, do upadłego, wybiegać tą energię, bo inaczej zabijesz męża w domu, przecież teraz z tym facetem się siedzi non – stop, nigdy mu się nie przyglądałaś, bo nie było czasu, a on jak „obcy”, a te dzieci, tyle mówią, albo milczą, albo grają w gry, albo patrzą w TV… Więc co zrobić teraz? I nie ma fryzjera. Moje odrosty! Można zwariować…
Myślę, że już powiedziano prawie wszystko. Z każdej strony, na plus i na minus.
Od wczoraj przestałam podążać za informacją , gdzie, kiedy, ile, co, po co, dobrze, źle … Patrzę na Fb selektywnie, nie wczytuje się, nie czytam news’ów, gazet. Mi już wystarczy. Delektuję się tym, że NIE WIEM… Bo czy ktokolwiek WIE?
Wiosna przyszła. Jest pięknie. I nikt nie wie co będzie. Wszystkie scenariusze już zostały napisane. A życie i tak nas zadziwi…